Hej Subskrybentko!
Kiedy cały świat żyje jednym wydarzeniem, ciężko nie zabrać głosu w tej sprawie. Z drugiej strony, cokolwiek bym nie napisała na temat rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainę, za kilka dni, czy nawet godzin, będzie to już nieaktualne. Sytuacja jest bardzo dynamiczna, co chwilę dostajemy nowe informacje z frontu i fejk niusy ze strony Rosji.
Dlatego, w tym wypadku, zamiast ryby wolę dać ci wędkę: żeby nie opisywać całej historii putinowskich zapędów imperialistycznych, polecę ci źródła, które warto obserwować, żeby być na bieżąco. Oczywiście w takim stopniu, w jakim masz na to siłę i zdrowie – polecam nie siedzieć cały dzień z nosem w mediach, bo można od tego dostać takiej samej paranoi, jaka prowadzi do wysyłania czołgów na własnych sąsiadów mówiąc, że to tylko, żeby ich
wyzwolić od nazizmu 🙃
W tym momencie chciałabym też przypomnieć, że
język, jakim się posługujemy ma znaczenie. Wiem, że zmiana pewnych nawyków czy tradycji językowych może być trudna, ale to absolutne minimum, które możemy zrobić z naszej strony. Ukraina
nie jest wyspą, ani regionem, ale niepodległym państwem. Dlatego mówmy "w Ukrainie" a nie "na Ukrainie".
Nazywajmy też obecną sytuację po imieniu: jest to
wojna, a nie konflikt. Mówmy o
rosyjskiej agresji na Ukrainę, a nie o "kryzysie w Ukrainie". Dzieje się to już od
ośmiu lat (od 2014, kiedy rozpoczęła się okupacja Krymu), a nie od kilku dni. Używanie poprawnego języka to forma okazania wsparcia dla naszych południowo-wschodnich sąsiadów.
Wracając do sedna: dla dziennikarek źródła są święte. Ale dostęp do zweryfikowanych źródeł jest nieoceniony, szczególnie w obliczu cyberataków i botów szerzących dezinformacje. Dlatego bierzcie i chłońcie z tego wszystkie – polecam portale, newslettery i konta instagramowe, które regularnie obserwuję i z których uczę się o świecie. Niech wam służą!